Czasem, zupełnie znienacka, nachodzi mnie płomienny i wszechogarniający impuls, by coś stworzyć, by napisać, by zostawić światu jakąś arcy-ważną informację.
I wtedy właśnie, w tych momentach bombardowania przez gorące impulsy weny, doznaję wrażenia, że klawiatura i pusty plik edytora tekstowego (co za czasy, aż wstyd pisać takie rzeczy zamiast "pióro i kartka papieru") łypią na mnie pogardliwie, a ja zamykam plik raptownym kliknięciem (ach, jakże wolałabym móc powiedzieć "zgniatam kartkę z